poniedziałek, 30 czerwca 2014

Jakiś czas temu rozmawiając z sąsiadem o tym, jakie to dziwne rzeczy wykopujemy na placu, zapytał nas czy wykopaliśmy już podkowę. O dziwo - nie. Ale tego samego dnia, Paweł wbił rydel w ziemię... i trafił na podkowę. Zrobiliśmy to, co podpowiedział sąsiad - powiesiliśmy ją nad wejściem do domu. Niby nie jestem przesądna, ale takie dobre znaki podtrzymują na duchu, kiedy człowiek pada ze zmęczenia a pracy nie ubywa.



Ropucha szara musiała zostać eksmitowana z chaszczy, żeby nie dostać się pod nóż kosiarki...



mięta :)

sałata...

Kiedy Paweł dzielnie walczył z trawą, ja zadbałam o nasz kącik grilowy... Stare garnki i betonowe coś, które wykopaliśmy z ziemi, pomalowałam Śnieżką kauczukową. Pozostaje mi uszyć poduchy, które wypełnię sianem i siedziska będą gotowe. Paweł już zaczął pracę nad grillem :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz