Potrzebowaliśmy mały stoliczek na kawę, który będzie stał na werandzie. Kupno nie wchodziło w grę (cięcie kosztów - kupujemy tylko to co niezbędne), a stoły i ławy, które mieliśmy do dyspozycji były za duże, bądź kompletnie nie pasowały do miejsca. No i tak wykorzystując to co miałam pod ręką, powstał nasz pieniek kawowy - szlifowany, spontanicznie pomalowany. Mimo niedoskonałości uwielbiam go!
Siłą rozpędu odświeżyłam szafeczkę po babci Pawła. Miała paskudny zielony kolor, więc przemalowałam ją na moją ukochaną szarość. Będzie stała tuż przed drzwiami wejściowymi i służyła do ściągania i zakładania kaloszy. Posiada skrytkę w sam raz na szczotki i pasty do butów.
Przydomowe dziewanny i słoneczniki :)