poniedziałek, 13 października 2014

sadzenie drzewek

Ależ to były dwa pracowite dni. Przez internet zamówiliśmy drzewa i krzewy (ceny zdecydowanie niższe niż na bazarach). Jedyny minus to taki, że niektórych trzeba było wziąć 10 sztuk. Zdecydowaliśmy się na świdośliwę (10 szt), dereń jadalny (10 szt), modrzew (10 szt), pigwowiec (10 szt), rokitnik (10 szt), tamaryszek(10 szt), porzeczkę czarną (10 szt), jabłoń antonówkę  (1 szt), jabłoń Champion (1 szt), gruszę faworytkę (1 szt), gruszę konferencję (1 szt), wiśnię groniastą (1 szt), wiśnię łutówkę (1 szt). Do tego mieliśmy z innego źródła jeżyny bezkolcowe i pędy truskawek. To oznaczało pracę od świtu do nocy.
Jak zwykle trafiliśmy na kolejne zakopane śmieci i wielkie wapienne tafle co spowalniało pracę. Za to doceniłam posiadanie studni, pompy i długiego węża- obyło się bez noszenia wody w wiaderkach.
Ale mimo wysiłku frajdę mieliśmy ogromną i cieszyliśmy się jak dzieci. Na szczęście pogoda była wręcz idealna do takich prac.


Cały weekend towarzyszyła nam kotka sąsiadów, która wszędzie musiała zajrzeć...











a wieczorem zostałam wygoniona przez kocurkę :P



Poczyniliśmy też pierwsze kroki w kierunku wymiany dachu. Zatrudnimy naszego sąsiada, który jest niesamowitym fachowcem a do tego przesympatycznym, kulturalnym mężczyzną. Na razie jesteśmy na etapie wyceniania kosztów materiałów...


środa, 1 października 2014

Stało się to, czego bardzo się obawiałam. Znaleźliśmy zwłoki...
A dokładniej szczątki psa. Biedaczek spoczywał w miejscu, gdzie posadziliśmy maliny. Teraz "zamieszkał" pod krzewuszką. Burek! Pilnuj!