poniedziałek, 22 sierpnia 2016

sierpniowo

Ostatnio przeżywałam gorszy czas. Znów otarłam się o pewnych toksycznych ludzi, którzy wpędzają w jakieś fałszywe poczucie winy... Na szczęście odnalazłam wewnętrzny spokój.


Z remontowego frontu. Paweł robi rzeczy ważne, a ja wymyślam te zbędne, ale cieszące oko. Od podstaw zbudowałam drabinkę dla róży i jestem z siebie dumna. Deski trzeba było wyszlifować, wyciąć, zrobić zacioski do osadzenia szczebli. Niby proste, ale wymagało skupienia i kilku godzin dłubania.





Są też takie dni, że nic nie wychodzi i najlepiej się położyć. Albo też iść na lody do sąsiadów i wrócić po 5 godzinach :D Jestem szczęściarą  mając za sąsiadów panią Halinkę i pana Andrzeja - przecudowni ludzie.



Mimo plag wszelakich zbiory mamy zacne. Pomidory i ogórki trzeba było już zlikwidować, ale kapustka i dyniowane nadal rosną. Będzie dużo zimowych zapasów :D



poniedziałek, 8 sierpnia 2016

nowy stary fotel

Zastanawiałam się co zrobić z tymi szpetnymi fotelami. Wydawało mi się, że to będzie prawdziwe wyzwanie, ale potem dotarło do mnie, ze cokolwiek bym nie zrobiła, gorzej nie będzie.
Chciałam jedynie, żeby ładnie współgrały z przyszłą elewacją (jasnoszarą).

Stan początkowy (w trakcie usuwania farby)


I już prawie skończony. Ramę pomalowałam na jasnoszary kolor czego nie widać w promieniach zachodzącego słońca. Paweł za pomocą takera przymocował mocny lniany materiał. Drugi jeszcze czeka na obicie. Będą idealne!




Z pamiętnika nieudolnego ogrodnika... Marchewka i kalarepka - palce lizać. Nawet nornica w tym roku grzecznie odgryza tylko pół marchewki zostawiając coś dla mnie. Na to narzekać nie mogę.
Problem jest z pomidorami. Złapała je zaraza - czernieją i liście, i łodygi. Oberwaliśmy liście i zrobiłam oprysk z drożdży. Wątpię by to opóźniło rozprzestrzenianie się choroby- raczej uspokajam sumienie. Buuu... Raczej nie doczekam pomidorków, mimo, że pięknie obrodziły.


wtorek, 2 sierpnia 2016

lampiony ze słoików

       Lampiony ze słoików zawisły nad murkiem. Osobiście obstawiałam za powieszeniem ich na różnych wysokościach, ale zaś Paweł lubi wszytko równo i w jednej linii (jakże musi cierpieć remontując chałupę, w której nie ma ani jednego kąta prostego i ani jednej prostej ściany). Tym razem odpuściłam, ale i tak efekt jest zadowalający. Wieczorem na kamieniach pięknie odbijają się liście paproci.
     



Udało się zamontować okno w kamieniu. Mała rzecz a cieszy jak diabli. I pal licho, że to plastik. Lista remontowych wydatków jest zbyt bolesna i nie ma końca, więc nie narzekam. Każdy oszczędzony grosz przyda się przy kolejnych etapach.


Niedawno wściekłam się okrutnie, kiedy P zapakował do auta stary OCHYDNY fotel teściów. Ochrzaniłam go, że zwozi takie koszmarne strupy, które nie dość, że szpetne, to jeszcze zagracają dość ograniczoną przestrzeń. Byłam wściekła dopóki na nim nie usiadłam. No i tu mam dylemat. Jaki ten grat jest wygodny!!! Nie tylko ja go doceniłam, ale również kotka sąsiadów zapałała do niego taką miłością, że nie dało się jej zrzucić. I ani myślała się posunąć! Nawet kiedy przenosiłam fotel kilkadziesiąt metrów, kot niewzruszony leżał jak gdyby nic.
I teraz mam zadanie bojowe - odnowienie dwóch foteli (drugi do pary też się znalazł), które nawet jako nowe wyglądały koszmarnie...