poniedziałek, 16 czerwca 2014

pierwsze koty za płoty z gliną

        W piątek zupełnie przypadkowo dowiedziałam się o istnieniu fundacji CampoSfera
a już w sobotę byliśmy na miejscu w Klimontowie niedaleko Sędziszowa i mogliśmy dowiedzieć się czegoś o glinie, naturalnym budownictwie no i tysiącu rzeczy, którymi zajmuje się lub zajmować się będzie fundacja. O działalności samej fundacji warto poczytać u źródła czyli na ich stronie. A moje wrażenia? Są to wyjątkowi, niezwykle pozytywni ludzie, którzy nie tylko chcą coś robić, ale realnie wpływają na lokalną społeczność. Przede wszystkim mają szczere intencje, są ogromnie zaangażowani i mają tyle pozytywnej energii, że zarażają nią wszystkich wokół. Trzymam kciuki za wszystkie ich plany.
        Poza tym mogliśmy poznać fantastycznych ludzi, z którymi można byłoby gadać godzinami. To mnie ogromnie podbudowało, bo zaczęłam się czuć dziwnie. Mnóstwo osób kompletnie nie rozumie naszych wyborów- choćby tego, że marzyliśmy o starej chałupie a nie ślicznym domku z pustaczka prosto od dewelopera z równiutko przystrzyżonym metrem kwadratowym murawy. Na hasło, że chciałabym tynki z gliny słyszę "heeee????" albo śmiech i tekst "tak to się robiło sto lat temu".  No i po którymś takim razie ręce opadają. O innych planach nie wspominam nawet, bo czuję się jak kompletne dziwadło. Ja po prostu nie pasuję do życia w mieście, mimo że się w nim urodziłam i wychowywałam. To nie moje miejsce. Dla mnie to nie jest moda, nie zachcianka, po prostu intuicyjnie wybieram to, co czuję że jest dobre. Mam ogromy szacunek do tego co robili nasi przodkowie - jak wykorzystywali naturalne materiały, jakich narzędzi używali albo z innej beczki - w jaki sposób wytwarzali żywność. Stare nie znaczy złe.

Dobra, teraz o glinie... Zakochałam się... Cudowna w dotyku, wskazane jest używanie dłoni (przynajmniej przy pierwszych dwóch warstwach), więc mam wrażenie, że panuję nad tym, co robię. Pierwszą warstwę nakładaliśmy na siatkę z trzciny. Kiedy ta warstwa wyschnie, nakłada się drugą warstwę, do której dodaje się słomę, plewy lub trociny. Trzecia warstwa to już praca ze szpachlami i nadawanie powierzchni pożądanego wyglądu. Dowiedzieliśmy się mnóstwo ciekawych rzeczy, skonfrontowaliśmy naszą dotychczasową wiedzę z praktyką i wyciągnęliśmy wnioski. Myślę, że sobie poradzimy w naszej chałupce.
W tym roku raczej nie zaczniemy, mamy za dużo wydatków, a poza gliną potrzebujemy jeszcze mat trzcinowych. Na kupno w tym roku nie ma szans, a kto wie, może późną jesienią uda się ściąć wystarczającą ilość gdzieś w okolicy. Takie stare techniki uczą cierpliwości :)

nakładanie pierwszej warstwy
 fot. CampoSfera

  fot. CampoSfera

nasza trzecia warstwa, jeszcze mokra


jest to glina czerwona z okolic Kielc

a to smakołyki przygotowane przez gospodarzy:
chleb

i genialna pasta z soczewicy , orzechów i innych smacznych składników
....było pyszne

Odsyłam też do facebookowej strony CampoSfrery i galerii zdjęć z tego dnia: KLIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz