poniedziałek, 12 września 2016

nowe życie krzeseł

Kolejny pracowity weekend - trochę męczący, ale kiedy widać efekty prac, to zmęczenie wydaje się być przyjemne. Nareszcie mam sypialnię. Może to za dużo powiedziane, bo to na razie tylko puste, obdrapane pomieszczenie, ale jest. Do tej pory była to komórka z wejściem z zewnątrz, teraz zamiast drzwi jest okno i wejście z pokoju. Niby nic nadzwyczajnego a cieszy.
Ostatnio polubiłam zabawę z odzyskiwaniem starych przedmiotów. Krzesła, które dawniej były standardowym wyposażeniem wiejskich chatek, teraz zazwyczaj kończą porąbane na opał lub wyrzucone w lesie (w moich okolicach ustawa śmieciowa niewiele pomogła). O nasze postanowiłam zawalczyć i dać im drugie życie. Dwie soboty usuwałam starą farbę (ilość zakamarków mocno spowalniała pracę). Siedziska były mocno zniszczone, więc trzeba było je wymienić na nowe. Dzielnie oswajałam się z obsługą wyrzynarki - palce całe i w komplecie (nadal obstaję przy swojej tezie, że praca z elektronarzędziami jest przyjemniejsza niż np. z taką maszyną do szycia). Na koniec jasnoszara farba i lakier




A za następnym razem pokażę mój patykowy stojak na kule świetlne, które to przez jakiś czas będą mi zastępować elektryczność w sypialni


4 komentarze:

  1. Świetne Marzenko! Moja babcia kiedyś miała takie krzesła... pewnie już spalone dawno :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne Marzenko! Moja babcia kiedyś miała takie krzesła... pewnie już spalone dawno :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbia te kule. Są bardzo romantyczne. Krzesła są piękne, ale drewniane też były w porządku. Czekam na pokazanie tej sypialni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładne krzesła :) Udana metamorfoza ;)

    OdpowiedzUsuń