niedziela, 8 stycznia 2017

zima - styczniowy weekend

Taką zimę można pokochać. Śnieg, mróz, przepiękne okoliczności. Zaliczyliśmy -28 stopni w nocy, i prawie -20 w dzień.
Cudowny, bardzo aktywny weekend

"po co robisz, wariatko, zdjęcie skarpet skoro ja tu jestem"




















niedziela, 25 grudnia 2016

prezent

Z moim zdrowiem jest już znacznie lepiej. Mam nadzieję, że ten stan się utrzyma jak najdłużej. Chciałabym podziękować wszystkim za telefony i maile.

Nie mam w zwyczaju chwalić się otrzymanymi prezentami, ale ten jest wyjątkowy. Po pierwsze jest od mojego męża, po drugie - wykonał go samodzielnie.
Może nie jest to typowy prezent dla kobiety, ale kto powiedział, że ja jestem typowa. Jestem zachwycona!!! Ostrze jest jest jedynym elementem gotowym, ma sygnaturę Marcina Tomaszewskiego. Rękojeść powstała z kawałka starego dębu (był elementem naszej studni), do tego miedziane elementy, pochwa z grubej skóry i mnóstwo godzin pracy (Paweł znikał z domu już od listopada).
Wypalenie pochewki było już moją inwencją twórczą (swoją drogą fantastycznie wypala się na skórze)

Tymczasem życzę wszystkim pięknych i spokojnych świąt!






środa, 21 grudnia 2016

gorszy czas

Ech... Ostatnio źle się podziało. Najpierw sporo pracy, potem złamane biodro babci, teraz moje niezdiagnozowane problemy za zdrowiem. Zamiast dekorować dom przed świętami spoglądam z niepewnością w lusterko czy na pewno rozpoznam swoją twarz. Chyba to alergia, ale nie mam już pomysłu na co. Wykluczyłam już tyle rzeczy... Zaczęło się od niewielkich zmian na skórze, teraz pół twarzy wygląda jak poparzona i puchnie. Na razie końskie dawki sterydów nie dają efektu.
Kto tu zagląda niech pomyśli o mnie ciepło...

poniedziałek, 14 listopada 2016

elewacja i listopadowy urlop

       Ostatnie 9 dni spędziłam na wsi trochę dotrzymując towarzystwa ekipie remontowej, trochę odpoczywając. Urlop był dla mnie nieco przymusowy, bo nikt z rodziny nie mógł przyjechać, więc padło na mnie. Fakt faktem - po 10 latach bez urlopu, potrzebowałam wyjazdu, nawet jeśli miałby być samotny, w listopadzie, na wieś a nie do ciepłych krajów (te akurat mnie nie pociągają).
Od KAŻDEGO pierwsze co słyszałam, to czy się nie bałam. Nie. Nie bałam się ani mieszkać, ani spać, ani łazić sama po lesie. W duchy nie wierzę, a wieś jest wyjątkowo spokojna.  Miałam czas dla siebie, mogłam odwiedzić sąsiadów, a brak internetu, telewizji i radia działał naprawdę kojąco.
       Najważniejszym celem wyjazdu było dotrzymanie towarzystwa ekipie od elewacji. Specjalnie nie piszę o pilnowaniu, bo panowie, wiedzieli co robią. Starałam się nie przeszkadzać i poratowywać gorącą kawą i herbatą. Współpraca z tą firmą była prawdziwą przyjemnością. Jestem zachwycona nie tylko pracą - wiedzą, profesjonalizmem, dokładnością i czystością pracy , ale inteligencją i wielką kulturą osobistą właściciela. Na razie ściany zostały docieplone i pokryte klejem, wiosną lub latem panowie wrócą nałożyć kolor. Tu też widzę niezrozumienie w oczach, kiedy mówię, że kolor będzie szary. Powiem szczerze, że nie widzę innego koloru, który współgrałby z drewnianą obitką. Pod uwagę braliśmy biel i różne odcienie szarości. Stanęło na jaśniuteńkiej szarości bez żadnych ozdobników przy oknach czy drzwiach - prosto, skromnie, elegancko.






Idąc za ciosem w weekend Paweł wraz ze swoim nieocenionym kuzynem Krzyśkiem zabrali się za robienie podbitki. Nie sądziłam, że to cholerstwo jest tak trudne do położenia na suficie. Chłopcy mordowali się dwa dni ze zrobieniem prostego stelaża, deskowanie dopiero zaczęte.



I kilka fotek z samotnych wędrówek...



sobota, 15 października 2016

poniedziałek, 26 września 2016

drzwi / kufer

Ostatnio rozpływam się w zachwytach.
   Odebraliśmy zamówione u wujka Pawła drzwi na strych. Sądziliśmy, że będą to zwykłe drzwiczki na "zetkę", a wujek zrobił nam niespodziankę w postaci  cudownych, rustykalnych, bardzo solidnych drzwi. Zaznaczę, że wujek nie jest stolarzem.


    Zabieram się za odnawianie wielkiego kufra, który był na wyposażeniu chatki (poprzedni właściciel przechowywał w nim zborze). Od sąsiadów wiem, że był tu też drugi kufer - ponoć przepiękny, bardzo ozdobny, ale został sprzedany. Owszem, ten jest zniszczony, ale myślałam, że będzie gorzej. Zawiasy i okucia trzeba wymienić, ale sama konstrukcja jest solidna, drewno twarde, dziurek po robaczkach nie jest tak dużo. Oczyma wyobraźni już widzę, jaki będzie piękny.


Kilka fotek z leśnych wędrówek... Kocham poranne mgły i girlandy pajęczyn...





Winobluszcz na ogrodzeniu zaczyna się przebarwiać zwiastując nadejście jesieni...