poniedziałek, 9 listopada 2015

listopadowo

Listopad nie musi być nudny. Ani przygnębiający. I choć aura taka sobie co odbija się na jakości zdjęć, to zajęć co nie miara.

Długie wieczory zachęcają do kulinarnych poczynań. Właściwie każdej jesieni wracamy do robienia serów podpuszkowych. Liczę, że kiedyś będziemy mieć odpowiednie miejsce do dojrzewania takich serów, teraz wędzimy i staramy się nie pożreć od razu.




Inny jesienny przysmak to ziemniaki z popielnika (lub ogniska). Szczypta soli i czego więcej chcieć!


A w dzień najlepiej przełamać niechęć do pogody, wyjść i zabrać się do pracy. Postanowiłam powiększyć mój kwiatowy ogródek. Gdyby kilka lat temu ktoś mi powiedział, że będę sadzić kwiatki, wybuchnęłabym śmiechem. Ja i kwiatki... Tymczasem nie dość, że sadzę/sieję to jeszcze dzielnie kopię i usuwam karpy perzu. I to z przyjemnością!!! Świat się kończy! Już w przyszłym roku niewielka rabata zacznie się zmieniać w wiejski ogród pełen kwiatów i przylatujących do nich owadów.



Paweł zaś szalał w ogrodzie warzywnym. Poletka już przykryte słomą, jedynie jarmuż i pietruszka cieszą oko swoją zielenią.


Nasze zapotrzebowanie na warzywa jest dość spore, a tegoroczne poletka (zapola po stodole) okazały się za małe, więc Paweł przygotował na piaszczystym ugorze 2 pryzmy kompostowe, które wykorzystamy na wiosną do posiania dyni i cukinii i jedną pryzmę z kostek słomy do posadzenia pomidorów. Teraz mają moknąć (o ile w końcu zacznie padać) i gnić



Nie mogliśmy też przepuścić okazji by nie wybrać się do lasu. I jak nie lubić takiej jesieni?



2 komentarze:

  1. Taka jesień, w Twoich, Waszych oczach, jest przepiękna. I sery! Sery są niesamowite! Uwielbiam tu zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, jakie piękne miejsce! Widać, że serce wkładacie w teb kawałek ziemi...
    Cieszę się że do Ciebie zajrzałam...
    Pozdrawiam Martita

    OdpowiedzUsuń