poniedziałek, 7 września 2015

rzeźbiony numerek

Od dłuższego czasu chciałam spróbować czegoś nowego - uczyć się i widzieć tego efekty. Reanimacja chatki nasunęła pewne pomysły i zwrócenie się w kierunku różnych rzemiosł. Stanęło na snycerstwie, bo praca z drewnem wydawała mi się bardzo wdzięczna no i uczyć mogę się choćby w mysłowickim mieszkaniu (z kowalstwem artystycznym byłoby zdecydowanie trudniej).
Wybór dłut nie był prosty i długo biłam się z myślami czy zacząć od tanich dłut czy sięgnąć po te z wyższej półki, szczególnie że remont pochłania każdą złotówkę i końca wydatków nie widać. W tej sytuacji wydawanie kilkuset zł trochę bolało. Po namyśle powiedziałam sobie, że jestem cierpliwa, uparta i NAPRAWDĘ chcę się tego uczyć, więc zdecydowałam się na kupno porządnych dłut Kirschen.  Nie żałuję! Są niesamowite! Na razie moja wiedza jest bliska zeru, poznaję dopiero te narzędzia, sprawdzam jak zachowuje się drewno, ale już teraz wiem - przepadłam. Niesamowicie mnie to odpręża i relaksuje. W sobotę usiadłam przy desce o godz. 10 a dopiero o 15 ocknęłam się z cholernym bólem ręki. Taki FLOW :)
Najchętniej zaszyłabym się gdzieś w kącie i dłubała.

Pierwsza moja wprawka to numer domu. Jeszcze nie skończony, ale pokażę co udało mi się wykonać przez weekend. Wiem, popełniłam trochę błędów, ale myślę, że jak na pierwszy raz nie jest najgorzej.
Niebawem pokażę końcowy efekt




Dłuta Kirschen kupiłam w sklepie http://www.dluta.pl/   Natomiast w Lidlu dorwałam  takie niedrogie dłuta, których jeszcze nie używałam, bo tępe okrutnie, ale może kiedyś się przydadzą.
Na razie zbieram na kolejne "wisienki" o innych kształtach.


1 komentarz:

  1. Ale numer! Wspaniale wyszło, a jeszcze piękniej będzie, gdy już skończysz. Ja się na dłubaniu w drewnie aż tak nie znam, więc żadnych błędów nie widzę. Jest cudnie, z pomysłem i własnoręcznie - wszystko, co lubię. :)

    OdpowiedzUsuń