Wybór dłut nie był prosty i długo biłam się z myślami czy zacząć od tanich dłut czy sięgnąć po te z wyższej półki, szczególnie że remont pochłania każdą złotówkę i końca wydatków nie widać. W tej sytuacji wydawanie kilkuset zł trochę bolało. Po namyśle powiedziałam sobie, że jestem cierpliwa, uparta i NAPRAWDĘ chcę się tego uczyć, więc zdecydowałam się na kupno porządnych dłut Kirschen. Nie żałuję! Są niesamowite! Na razie moja wiedza jest bliska zeru, poznaję dopiero te narzędzia, sprawdzam jak zachowuje się drewno, ale już teraz wiem - przepadłam. Niesamowicie mnie to odpręża i relaksuje. W sobotę usiadłam przy desce o godz. 10 a dopiero o 15 ocknęłam się z cholernym bólem ręki. Taki FLOW :)
Najchętniej zaszyłabym się gdzieś w kącie i dłubała.
Pierwsza moja wprawka to numer domu. Jeszcze nie skończony, ale pokażę co udało mi się wykonać przez weekend. Wiem, popełniłam trochę błędów, ale myślę, że jak na pierwszy raz nie jest najgorzej.
Niebawem pokażę końcowy efekt
Dłuta Kirschen kupiłam w sklepie http://www.dluta.pl/ Natomiast w Lidlu dorwałam takie niedrogie dłuta, których jeszcze nie używałam, bo tępe okrutnie, ale może kiedyś się przydadzą.
Na razie zbieram na kolejne "wisienki" o innych kształtach.
Ale numer! Wspaniale wyszło, a jeszcze piękniej będzie, gdy już skończysz. Ja się na dłubaniu w drewnie aż tak nie znam, więc żadnych błędów nie widzę. Jest cudnie, z pomysłem i własnoręcznie - wszystko, co lubię. :)
OdpowiedzUsuń