Ostatnio polubiłam zabawę z odzyskiwaniem starych przedmiotów. Krzesła, które dawniej były standardowym wyposażeniem wiejskich chatek, teraz zazwyczaj kończą porąbane na opał lub wyrzucone w lesie (w moich okolicach ustawa śmieciowa niewiele pomogła). O nasze postanowiłam zawalczyć i dać im drugie życie. Dwie soboty usuwałam starą farbę (ilość zakamarków mocno spowalniała pracę). Siedziska były mocno zniszczone, więc trzeba było je wymienić na nowe. Dzielnie oswajałam się z obsługą wyrzynarki - palce całe i w komplecie (nadal obstaję przy swojej tezie, że praca z elektronarzędziami jest przyjemniejsza niż np. z taką maszyną do szycia). Na koniec jasnoszara farba i lakier
A za następnym razem pokażę mój patykowy stojak na kule świetlne, które to przez jakiś czas będą mi zastępować elektryczność w sypialni
Świetne Marzenko! Moja babcia kiedyś miała takie krzesła... pewnie już spalone dawno :(
OdpowiedzUsuńŚwietne Marzenko! Moja babcia kiedyś miała takie krzesła... pewnie już spalone dawno :(
OdpowiedzUsuńUwielbia te kule. Są bardzo romantyczne. Krzesła są piękne, ale drewniane też były w porządku. Czekam na pokazanie tej sypialni.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne krzesła :) Udana metamorfoza ;)
OdpowiedzUsuń