Ostatnio przeżywałam gorszy czas. Znów otarłam się o pewnych toksycznych ludzi, którzy wpędzają w jakieś fałszywe poczucie winy... Na szczęście odnalazłam wewnętrzny spokój.
Z remontowego frontu. Paweł robi rzeczy ważne, a ja wymyślam te zbędne, ale cieszące oko. Od podstaw zbudowałam drabinkę dla róży i jestem z siebie dumna. Deski trzeba było wyszlifować, wyciąć, zrobić zacioski do osadzenia szczebli. Niby proste, ale wymagało skupienia i kilku godzin dłubania.
Są też takie dni, że nic nie wychodzi i najlepiej się położyć. Albo też iść na lody do sąsiadów i wrócić po 5 godzinach :D Jestem szczęściarą mając za sąsiadów panią Halinkę i pana Andrzeja - przecudowni ludzie.
Mimo plag wszelakich zbiory mamy zacne. Pomidory i ogórki trzeba było już zlikwidować, ale kapustka i dyniowane nadal rosną. Będzie dużo zimowych zapasów :D
Ależ pyszności! Dobrze, że masz takie miejsce, w którym możesz odnaleźć spokój. :) Drabinka cudowna!
OdpowiedzUsuńU mnie pomidory i ogórki spoko, gorzej z kapustnymi. Zaatakował je mączlik. Dyniowate przetwarzamy, te wyrosły wielgachne. Słoneczniki zasadzę za rok. Pięknie wyglądają takie warzywne kosze.
OdpowiedzUsuńBardzo ładną drabinkę zrobiłaś :) Kolorowo u Ciebie
OdpowiedzUsuń