Jak ten czas leci... Jak to możliwe, że nie odzywałam się od stycznia! No cóż zmagamy się z pandemiczną codziennością. Uważamy na siebie i póki co udaje nam się unikać choroby.
W chatce staramy się coś dłubać, poprawiać, zmieniać. Raczej nie szalejemy z wydawaniem pieniędzy, bo przez pandemię jest z finansami różnie. Wiem, że nie każdemu się podoba, ale przecież nie o to chodzi. To nie hotel a nasza ostoja i to my mamy czuć się tu dobrze. I czujemy. No i odkryłam, że lubię sprzątać (świat się kończy!!!)
Kuchnia się sprawdza rewelacyjnie. Jest łatwa w utrzymaniu czystości, pojemna, a blaty wystarczają na kulinarne szaleństwa.
Przez ostatnie tygodnie najbardziej irytowała mnie nieskończona szafa, którą zawalaliśmy i ubraniami, i elektosprzętami. Nadal jest nieskończona, ale są już przesuwne drzwi!
Dzięki pomocy kolegi udało nam się przetransportować płyty, z której każda miała ponad 250x60 cm. Natomiast wydruki zleciłam w znakomitej mysłowickiej drukarni (fantastyczna obsługa i doskonała jakość druku) - BANER. Sam wydruk to za mało - z czasem mógłby się niszczyć, dlatego poprosiłam o wykończenie folii matowym laminatem. Wyszło cudownie. Boki drzwi zakończyliśmy aluminiowymi listwami. Szafa jeszcze nie jest gotowa, ale już mi się podoba!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz