Ostatni weekend spędziliśmy głównie włócząc się po lasach. Niestety na najciekawszą wyprawę nie zabrałam aparatu. A szkoda, bo Paweł wyplątał z drutów młodą sarnę, która nie miałaby szans zrobić tego sama i skończyłoby się to dla niej tragicznie.
A poza tym grzyby, grzyby i jeszcze raz grzyby...
Szmaciak. Jadalny (ponoć pyszny), ale chroniony, więc obeszliśmy się smakiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz