Ech... Miał być piękny weekend bez internetu i telefonu za to w przyjemnej rodzinnej atmosferze... A wyszło jak wyszło... Za dużo oczekiwałam po towarzystwie alkoholika... Miały być już wiosenne temperatury, a cały weekend chodziłam ubrana jak w środku zimy. Marzę, żeby wyjechać z Pawłem gdzieś daleko i zostawić to całe rodzinne bagienko...
Ale weekend miał swoje plusy! Gotowanie na dworze (mimo temperatur) - coś pięknego. Rok temu na targu staroci kupiliśmy za grosze fantastyczny żeliwny wok. Do tego kawałek rury ze złomowiska trochę pospawany i ponacinany do rozpalenia ognia i kuchnia polowa jest gotowa. Plusem takiej prostej konstrukcji jest możliwość ustawiania jej w dowolnym miejscu (tym razem musiałam uciec przed lodowatym wiatrem)
No i wrotki... Powiedziałam, że założę i będę jeździć i tak zrobiłam :) Świetna zabawa mimo zimna i silnego wiatru.
Wsioku ty mój :)))) Do mnie przyjedziesz :)))
OdpowiedzUsuń